Słyszałem Cię Mamuś. I wiedziałem, że muszę wrócić

2

– Pani syn został zaintubowany, jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Jest źle.
– Jak bardzo źle? – pytam lekarza.
– Myślę, że powinna pani znowu przyjechać.
– Czy mój syn może już z tego nie wyjść?
– Przecież pani wie – słyszę.
Czuję, że nie oddycham, że krew w moich żyłach przestała płynąć. Czuję, że tracę władze nad swoim ciałem. Przestaje słyszeć, widzieć, cokolwiek rozumieć. Najbardziej jednak dławi mnie strach. Że nie zdążę.
I znowu idę drogą przez piekło.
Sama.
Bo on chyba musi już iść swoją.
Wiesz jak boli serce gdy pęknie?
Ja wiem.

Ile to już razy przemierzałam tę trasę, myślę, gdy znów z duszą na ramieniu, z chaosem w głowie tak ogromnym, że ciężko go opisać jadę. I nie chcę myśleć, że to ostatni raz, że będę musiała mu pozwolić odejść. Tak jak obiecałam. Ale wtedy w głowie, same tworzą się obrazy, przychodzą nieproszone a przepędzane, wracają. Jak to będzie bez niego. Jak żyć bez kogoś, kogo się tak bardzo kocha.
I te gorsze. Straszne. Czarniejsze od ziemi, która spada na wieko trumny. Absurdalne. Czym ja wypełnię czas, który spędzałam z nim. Jakby to miało teraz jakieś znaczenie. Mijam wioski, miasta i widzę matkę, trzymającą synka za rękę. Idą poboczem. Ma jakieś trzy lata.
I wspomnieniami wracam do podobnej sceny, jak szliśmy na lody. I złościłeś się, że musisz do nich połykać tabletki, enzymy trzustkowe. Czy ja wtedy w ogóle miałam świadomość, że kilkanaście lat później, to będzie mój, nasz najmniejszy problem?
Bo ta choroba jest jak najgorszy koszmar. Zabrała mi ciebie z dnia na dzień.
Nie zabrała, bo przecież jeszcze jadę. A Ty czekasz.

Z izolatki na OIOMIE wychodzi do mnie lekarz. To ciężka rozmowa. Najcięższa jaką przyszłam w tym naszym wspólnym życiu. Ja, on i ona. Mukowiscydoza. Rozmawiamy szczerze, zresztą, mnie nie da rady oszukać. Pochowałam męża, wiem jak było. Jak się skończyło.
Patrzę na doktora i szukam w jego oczach choć cienia szansy. Słyszę, że zawsze trzeba wierzyć, że były przypadki, że gdyby się tylko dźwignął, jakoś wrócił, jest szansa na wskazanie do natychmiastowego przeszczepu.
Nie chcę tego ale one same wracają, obrazy. Widzę drzwi do izolatki. Rozmawiam z lekarzem. Słyszę, że jak się tylko jakoś obudzi, to zrobią natychmiastową kwalifikacje. Trzy tygodnie później, w zimny, marcowy dzień, stoję na cmentarzu. Jestem już wdową nie żoną.
Wydaje mi się że za chwilę pęknie mi głowa.
Biorę głęboki wdech i pytam, czy mogę do niego wejść.
Słyszę, że na 10 minut, że muszę zrozumieć.
Rozumiem. Przecież ja zawsze wszystko muszę rozumieć.

Dezynfekuje dłonie, zakładam maseczkę i fartuch ochronny. Staję w drzwiach i przez pierwszy moment, znowu czuję, że nie oddycham. Jakbym już to widziała, 12 lat temu. Z tyłu głowy słyszę głos, który krzyczy, że teraz nie mogę, że mam kilka minut, że tyle czytałam o tym, że ludzie w śpiączce nas słyszą. Niech pani do niego mówi. On tak czekał na panią – słyszę od pielęgniarki. Siadam obok łapie go za rękę i głaszczę po głowie. I mówię. Nie żegnam się choć pozwalam jeśli już nie ma sił. Ma prawo. Walczył z całych sił, tyle lat. Ale zaraz po tym, opowiadam mu o wiadomościach od przyjaciół. O ogromnym wsparciu, jakie dostajemy, o szansie na nowe płuca. Na nowe życie. O tym, co bardzo chciałabym mu ugotować, gdyby chciał jeszcze jednak wrócić.
O dziadku, który bardzo wierzy, że pójdą jeszcze na spacer brzegiem morza. O siostrze, z którą jest pokłócony a wiem, że bardzo ją kocha. Że dzwoni, martwi się i czeka. O wujku, który chce mu przedstawić swojego syna. O tym, gdzie pojedziemy gdy będzie już po wszystkim. Że będzie mógł spełniać marzenia, że gdyby chciał jeszcze trochę powalczyć to jestem zawsze tuż obok. Przez moment mam wrażenie, że ściska moją dłoń. Muszę już iść. Znowu mocno zasnął. Całuje jego czoło. I z całych sił nie chcę myśleć, że to ostatni raz.

Nie wiem co ze sobą zrobić. Chodzę po kuchni. Wiesz ile kilometrów można zrobić we własnym mieszkaniu? Nie mogę się nawet na moment skupić na niczym. W mojej głowie galopują myśli, chaotyczne, poplątane do granic możliwości. Zachowuję się nieracjonalnie, łapie się na tym. Boje się że zwariuję. Ciągle się boje, dławi mnie taki strach, że każdy telefon sprawia, że zaczynam się dusić.

Wychodzę do sklepu, Stoję między alejkami i czuję, że nie wytrzymam. Zaczynam spazmatycznie płakać, kucam i nie mogę się podnieść. Kurwa jak to boli myślę, są jakieś granice? Nie dam rady tego znieść dłużej. Ktoś mnie podnosi, pyta czy wezwać pogotowie. Uspokajam się i wracam do domu. Znowu chodzę po kuchni, siadam na krześle i wstaję. Kładę się do łóżka i usiłuje chociaż na moment zasnąć. Wydaje mi się, że słyszę koncentrator tlenu. Zrywam się. Widzę puste łóżko i wracam do rzeczywistości. Choć wolałabym się chyba nie obudzić.
Mój partner mówi, że muszę coś zjeść. Prosi mnie. Ledwo chodzę a żołądek skurczył mi się do wielkości orzecha. Nie mogę – powtarzam jak mantrę, nie dam rady. Siedzę na blacie i kątem oka widzę najpierw napis na wyświetlaczu. OIOM. Ja tego nie odbiorę! Nie dam rady. Wbijam paznokcie w twarde podłoże. Podnoszę słuchawkę i słyszę – Niech się pani uspokoi. Proszę oddychać. Tak jak pani syn, który się właśnie obudził. Wypada mi telefon, zbieram go po chwili, płacze i się śmieje. Doktor mówi, że jeszcze jest słaby, że nie może mówić ale jest w pełni przytomny, świadomy, dość dobrze sobie radzi. Proszę żeby przyłożył mu telefon do ucha. Witaj z powrotem synku. Bardzo Cię kocham.
Doktor po chwili mi odpowiada, że złożył palce w serduszko i śmieję się – To pewnie znaczy, że on panią też.

Znowu jadę znajomą trasą. Tylko już się nie boję. Myślę tylko o tym ile on musi cierpieć. Ile nam życie dokopało, jak go wymęczyło. I ile jeszcze przed nim. Ile jeszcze będzie się nad nim znęcać. Łamać na pół moje serce. Ile drogi , tej wspólnej jeszcze przed nami?

Znowu dezynfekuje dłonie, zakładam maseczkę. Staję w progu drzwi, widzę jego oczy. Podnosi rękę, biegnę do łóżka. Lecą mi łzy, głaszcze mnie po dłoni jakby chciał powiedzieć – Już dobrze mamuś. Na migi pyta o telefon. Nadal ma rurkę w ustach, w nosie, porozumiewa się przez komunikator. I pierwsze o co pyta to – Czy ktoś się tobą opiekuje mamo? Nie mogę w to uwierzyć. Nie pyta co się stało, jak sytuacja, tylko martwi się o mnie. Uśmiecham się i odpowiadam, że tak. On piszę, ja mówię. Męczy się bardzo szybko i co jakiś czas nagle na chwilę zasypia. Ale budzi się i “rozmawiamy” o przeszczepie. Wiem mamuś – piszę – słyszałem Cię wtedy jak spałem. Jak było tak źle.
I dziękuję, że mi to wszystko powiedziałaś. Słyszałem Cię i wiedziałem, że muszę wrócić.

Małymi kroczkami idzie do celu. Dzień po dniu jak Feniks z popiołów, zadziwiając lekarzy, zaskakując samego siebie. Wprawiając mnie w osłupienie, gdy wchodząc na oddział dwa dni temu, mało się nie przewróciłam jak zobaczyłam go siedzącego i uśmiechniętego na łóżku. Robił inhalacje jakby nigdy nic a ja przez krótką chwilę myślałam, że to mi się śni. Że to niemożliwe.
Ale w tej chorobie wszystko jest możliwe. Wczoraj znów było trochę gorzej, żeby dziś od rana czytać w wiadomości od niego, że co prawda zajęło mu to pół doby ale był sam w łazience. Urodziłam siłacza myślę. I wiem co to strach. Ten największy. Wiem, jak to jest gdy pęka serce.
I wiem też, co znaczy mieć nadzieję. Te największą. Bo to ona umiera ostatnia.

I bardzo wierzę w to, że już niedługo znów pojadę zaraz za karetką do Zabrza. Będę tuż obok. Zaraz za Tobą syneczku. Żeby trzymać Cię za rękę, gdy otworzysz oczy i dedykujesz mi, swój pierwszy oddech.

Anika Zadylak

Wy też musicie w to wierzyć.
Bardzo Was o to proszę.
I dziękuję za każdy gest, każde słowo, za wszelką pomoc jaką od Was dostajemy.
Patryk się śmieje, że wygra te wojnę, bo jego armia jest najlepsza.
Dlatego walczymy dalej.

Patryk w dalszym ciągu przebywa na OIOMIE w Instytucie Chorób Płuc i Mukowiscydozy w Rabce Zdroju.

Anika

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

  1. Anonim mówi

    ❤️

  2. Maria mówi

    Patryk wygra, bo to wojownik,wygra Pani, wygtamy z nim wszyscy, bo jesteśmy jego armią ❤️

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.