Niezwykłe listy do Świętego Mikołaja

0

Jest taki miesiąc w całym roku, gdy zanosimy prośby do staruszka z siwą brodą. Prosimy o nowe auto i wypasiony zegarek z milionem niepotrzebnych funkcji. O biżuterie której nie mamy gdzie założyć i nowe ubrania, które potem zalegają nam w szafie. O wakacje na Karaibach i milion złotych na koncie.

Ale są ludzie, którzy nie potrzebują tych wszystkich rzeczy. Którzy proszą o coś zupełnie innego, o coś co ważniejsze niż przedmioty i pieniądze. To chore dzieci, dla których największym prezentem byłoby życie.

” Kochany Święty Mikołaju…”

Mam na imię Marysia. Mam 8 lat i już na wstępie obiecuję, że będę grzeczna już zawsze jeśli tylko zdołasz mi pomóc. Mój brat Kuba nie wrócił do domu a zawsze dotrzymywał obietnicy. Jest chory na mukowiscydozę i często przebywał w szpitalu. W domu też miał taki mały szpital, cały jego pokój jest umeblowany tak, żeby niczego mu nie brakowało. Ma tam mnóstwo leków, inhalatory i sprzęty, które pomagają mu oddychać. Bo ta choroba mój drogi Mikołaju zabiera oddech. Sprawia, że człowiek cierpi i się dusi. Choć Kuba, mój brat nigdy nie narzekał, to bardzo dzielny człowiek, tak mówi nasz tata. Zawsze się uśmiechał, nawet gdy bardzo źle się czuł. Nawet gdy na szesnaste urodziny zabrała go karetka i mama wtedy tak bardzo płakała, inaczej niż zwykle. Jakoś tak bardziej, jakby się strasznie bała. A potem mój brat tak długo nie wracał i nie odpisywał mi na SMS-y. I wtedy rodzice przyszli i powiedzieli, że Kuba mieszka teraz gdzie indziej, że on teraz mieszka w niebie i kiedyś się na pewno zobaczymy. Ale ja tego nie rozumiałam Mikołaju. Nie wierzę, że mój braciszek nawet się ze mną nie pożegnał. Przecież nie można mieszkać w niebie, to tak wysoko, a jak spadnie z chmury?

Przychodzę do jego pokoju i sprawdzam czy przypadkiem tu nie był, gdy spalam. Ale wszystko stoi tam tak, jak tego dnia gdy widziałam go tam ostatni raz.

Czytałam wczoraj bajkę o dziewczynce, którą potrącił samochód i nie mogła już wrócić do siebie, ktoś zaprosił ją do błękitnego domu. I wtedy pojęłam, że mój Kuba już nie przyjdzie do swojego pokoju, już nie będziemy razem układać puzli i nie opowie mi o nowej pani od rehabilitacji. Ale byłam na niego długo zła.

Dlatego proszę Cię Święty Mikołaju, bo Ty możesz wszystko, żebyś odnalazł mojego brata i coś mu przekazał.

Powiedz mu proszę, że byłam zła bo bardzo tęsknię. I chciałam mu powiedzieć, przyznać się, że to ja zjadłam wtedy jego ulubiony batonik. I, że kupię mu ich cały karton gdy już będziemy mogli się znowu spotkać. Proszę Cię, odnajdź go i powiedz, że już się na niego nie gniewam. I że codziennie wieczorem stoję w oknie, patrzę w gwiazdy i mu macham. I gdyby choć raz mógł do mnie mrugnąć, powiedziałabym rodzicom, żeby się nie martwili. Bo ja już rozumiem.

Pomożesz mi Mikołaju?

Bo kiedy miasto
na święta się stroi,
Niejeden z nas
o przyszłość się boi,
Niejeden z nas w marzenia ucieka,
Wierząc, że spełnienie gdzieś czeka.

” Już chyba jestem za stary na listy do Mikołaja…”

Jakimś cudem bo w tych granicach rozpatruje może życia, udało mi się przetrwać aż do dziś. A pewnie nie wiesz, że w tej chorobie, przekroczyć trzydziestkę to cud właśnie. Myślę, że mimo wszystko miałem, mam nadal nie najgorsze to życie. Przede wszystkim moim szczęściem jest to, że nie jestem z tym wszystkim sam. Moi kochani rodzice jeszcze żyją, mam wspaniałe rodzeństwo i naprawdę oddanych przyjaciół. Z rzeczy materialnych to komuś takiemu jak ja niewiele trzeba. Większość czasu i tak spędzam w domu, w swoich czterech ścianach. Bo choć jeszcze jestem to sił mam coraz mniej. Ale tak sobie myślę, że w kontekście jakiś marzeń, życzeń do spełnienia to znalazłbym kilka, nawet jako dorosły facet. Chciałbym żeby było trochę łatwiej, ciut lżej z tym walczyć. Żebym nie musiał ani ja ani moi bliscy żebrać o 1 procent podatku i ciągle prosić obcych o pieniądze na niezbędne leki. To cholernie upokarzające. I może jakby komisję do orzekania o niepełnosprawności nie były jak Komisję do Odbierania Godności. Gdzie muszę przy lekarzu, który pojęcia o mukowiscydozie nie ma jak błazen udowadniać, że jestem ciężko chory, że cierpię i panicznie się boję. Każdego dnia dławi mnie strach, czy zdążę , czy mama będzie mogła przy mnie być, czy moja dziewczyna sobie poradzi kiedy ja będę musiał już odejść. A najbardziej tego, że będę odchodził w męczarniach. I, że zostawię rodzinę z długami.

Miło by też było, gdyby ludzie przestali oceniać. Zwłaszcza ci, którzy nie mają pojęcia z czym żyje ja i z czym zmagają się przez to moi rodzice. Przestali gadać za plecami i zazdrościć przyznanej mi renty. Oddałbym te wszystkie “profity” gdybym tylko mógł być zdrowy i iść do pracy. O, to jest moje niespełnione dotąd marzenie panie Mikołaju. Chciałbym móc ciężko pracować, tak żeby móc się odwdzięczyć wszystkim, którzy mi przez te lata pomagali. No i pożyć tak normalnie, płacić rachunki, pomóc narzeczonej dźwigać zakupy, takie może zwykłe rzeczy to są, śmieszne dla niektórych ale ja naprawdę o tym marzę. Chciałbym żyć w kraju gdzie szanuje się człowieka za to, że nim jest i nie traktuje się go jak zło konieczne, jak etap przejściowy.

I z przyjacielem chciałbym się jeszcze choć raz w życiu spotkać. Ostatni raz widzieliśmy się na oddziale w Rabczańskiej “trójce” wtedy jeszcze myśleliśmy, że zwojujemy świat, że będziemy podróżować. Od lat komunikujemy się już tylko telefonicznie a ja chciałbym go po prostu uścisnąć i powiedzieć mu w oczy, że w dużej mierze przetrwałem dzięki niemu.

Powiązane artykuły

Jeśli zrobisz ten właściwy krok inni
Zanim znów upłynie życia rok
To wszystko będzie tak jak trzeba
Z udziałem lub bez udziału nieba

” Mój drogi Święty Mikołaju…”

Postanowiłam do Ciebie napisać i poprosić o coś nie dla siebie. Już Ci wszystko tłumacze mój drogi. Ja mam już 13 lat i niczego mi nie potrzeba. Mam wszystkie niezbędne leki i sprzęt do rehabilitacji też. Wczoraj przyszedł mi nowy inhalator i jakaś pani sprezentowała mi przenośny koncentrator tlenu, żebym mogła jeszcze czasem wyjść na krótki spacer. Zanim dostanę nowe płuca i będę mogła swobodnie oddychać, bez wąsów z tlenem . Mam też ładny pokój i ulubione książki, bo ta choroba daje czas wolny na czytanie gdy zabiera siły na inne rzeczy. Lubię uciekać w ten fikcyjny świat, gdzie nie ma mukowiscydozy i zmartwień. Gdzie mogę spełniać marzenia, wcielając się w jednego z bohaterów powieści, które czytam. Ja już wszystko mam jak widzisz dlatego proszę o prezent dla mamy. Mi nic nie przynoś, tylko dla niej. Bo nie pamiętam już, kiedy mamusia kupiła coś dla siebie, wszystko co robi to dla mnie. Dba o mnie i o to, żeby mi niczego nie zabrakło. Czasem nie śpi w nocy bo pracuje, żeby dodatkowo zarobić na rachunki bo już raz wyłączyli nam prąd i mama się bardzo martwiła. Pewnie dlatego nie jadła, bo przecież nie dlatego, żeby dla mnie starczyło prawda? Odkąd zostawił nas tata, jest bardzo ciężko.

Dlatego z całego mojego serca proszę Cię Mikołaju o prezent dla niej. Widziałam raz jak oglądała taką piękną, niebieską sukienkę. Bardzo bym chciała żebyś jej ją przyniósł. Wiem, że wyglądałaby w niej jak księżniczka bo mamusia jest taka śliczna. Tylko ciągle zmartwiona. Ciągle bardzo smutna i zatroskana. Jakby trochę nieobecna. Może gdy dostałaby tę sukienkę i ubrała się w nią to ktoś by ją zabrał na tańce. Marzę o tym, bo wiem, że kiedyś bardzo lubiła tańczyć. I więcej się śmiała.

Może uśmiechnęła by się w końcu, bo ona chyba nie wie, że jest bardzo ważna. Najważniejsza na świecie. Bo przecież gdyby nie ona, nie byłoby mnie.

I jeszcze jeśli to nie jest za wiele, to poproś syna pana Bogumiła, to taki starszy pan, nasz sąsiad. Jest bardzo miły i ma takie dobre serce. Dokarmia bezdomne koty na naszym osiedlu. I często mówi, że tęskni za synem, który miał przyjechać już w ubiegłym roku. Proszę Cię żebyś go odnalazł i przekazał mu, że jego tata bardzo czeka na chociaż telefon od niego.
I życzę Ci dużo zdrowia Święty Mikołaju, bo wiem jak to jest gdy się go nie ma.
Ściskam Cię jak tylko mocno potrafię.
Basia.

Otwieram szeroko okno bo czuje, że przed oczami robi mi się ciemno. Jak solidne uderzenie z pięści dociera do mnie, jak wiele mam. I jak głupie są czasem moje pretensje do losu. Dotyka mnie każde słowo wypowiedziane w listach do Mikołaja. Te słowa sprawiają , że tak jak Marysia i ja w końcu zaczynam rozumieć. Że w życiu jest wiele ważniejszych spraw niż głupie pragnienia rzeczy, które potem i tak ciskamy w kąt.

Patrzę w niebo i czuję płatki śniegu na mojej twarzy. Mieszają się ze łzami wdzięczności. Wdzięczności za oddech, za to, że mam swoich najważniejszych bliskich ciągle obok, że jeszcze mogę coś dla nich zrobić, o coś zawalczyć. Wygrać bitwę a nawet wojnę. Że mam jeszcze wiele szans i dlatego nie powinnam już prosić o nic więcej.
Może tylko to, żeby spełniły się marzenia innych. Szczególnie bohaterów z mojego tekstu.

Bądźmy dla siebie dobrzy. Porzućmy obojętność. Podarujmy komuś swój czas, trochę uczuć i zrozumienia.
Czasem to najlepszy prezent dla drugiego człowieka.

A w ten magiczny czas, życzę Wam miłości.
Bo z nią po prostu łatwiej.

Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń
I nie spełniają marzeń

Szczęśliwych Mikołajek kochani.

*Fragmenty tekstu pochodzą z utworu ” Kto wie” De Su.

Anika

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.