Dla dzieci jesteś wszystkim. Bo jesteś matką!

fot. Adobe
0

– Zabrali mi go, zaraz po urodzeniu. Nie mogłam wrócić z synem do wyremontowanego wcześniej pokoju. Nie mogłam utulić go do snu, położyć do łóżeczka i okryć błękitną kołderką, bo usłyszałam, że może nie przeżyć kolejnej doby.

Siedziałam na ławce pod szpitalem, patrząc jak karetki przywożą kolejnych pacjentów. Widziałam szczęśliwych rodziców, którym pozwolono wrócić do domu.

Mi powiedziano, że nawet jeśli Oskar przeżyje, to właśnie ten budynek stanie się jego drugim mieszkaniem.
Padał deszcz, krople mieszały się z tymi, które nie przestawały płynąć po moich policzkach, a ja uparcie myślałam tylko o tym, czy zdążę go przytulić zanim jego serce przestanie bić.
Bałam się dźwięku telefonu, bałam się go odebrać, bałam się tego, co mogę usłyszeć.
I wtedy do mnie dotarło, że czasem trzeba sobie przypomnieć, co ma w życiu największą wartość.
Zostałam matką, kocham ponad wszystko. Nawet ponad śmierć, która siedziała obok mnie i tak jak ja, patrzyła na okna budynku.
I przegrała.
Odeszła szpitalnym korytarzem.
Nam pozwoliła wrócić do wyremontowanego pokoju i okryć mojego synka, błękitną kołderką.

– Martynka urodziła się bez rączki i nogi.
Nie pokazali mi jej zaraz po urodzeniu ale serce mamy wie, czuję wszystko. Mimo prawidłowego wcześniejszego usg, podświadomie widziałam, że coś jest nie tak.
Lekarz zaprowadził mnie do sali, w której leżała. Weszłam do środka i osunęłam się po ścianie. Nie mogłam złapać oddechu, nie mogłam zrozumieć, nie mogłam przestać płakać.
Nie masz pojęcia jaki to ból, poczucie niesprawiedliwości. Jak rozpacz rozdziera na strzępy każdy centymetr ciała i duszy. I ten strach, który łapie cię za szyję ciężką, wielką łapą i zaciska, aż tracisz przytomność.
Dziś patrzę na najpiękniejszą, łagodną twarzyczkę, zaglądam w jej mądre oczy i nadziwić się sobie nie mogę, że urodziłam taki cud.
Że jestem mamą, silną kobietą, która za swoje dzieci sprzedałaby duszę diabłu.
I, że nie muszę, bo macierzyństwo to kawałek prywatnego raju, pośrodku piekła, jakim bywa życie.

– Niedługo wydaję książkę “Kraj, który zabiera nadzieję” i myślę o kobietach, którym nadziei tej największej, nie zabierze nikt.
Zrozumiałam to już dawno.
Najbardziej dwa tygodnie temu, kiedy oboje z najważniejszych dla mnie ludzi, było daleko od domu.
Oni tam, setki kilometrów stąd.
Ja w czterech pustych ścianach, usiłująca nie zwariować, trzymająca się za serce, które o mało nie pękło, po rozmowie z lekarzem.
Kiedy zasypiałam na siedząco, trzymając w dłoni ich zdjęcia.
Kiedy dostałam sms – Mamo, zabierają mnie na zabieg.
Zaraz potem następny, od niej – Tak bardzo chciałabym już wrócić do swojego pokoju.
Kiedy patrzyłam na moje koleżanki, które wrzucały zdjęcia ze swoimi dziećmi, pisząc, że właśnie spędziły ze sobą piękny, wspólny czas.
Kiedy dzień mieszał mi się z koszmarną nocą, kiedy zakwitały bzy a z dalekiej podróży, wracały ptaki.
Uparcie myślałam wtedy tylko o tym, że moje też w końcu wypuszczą z klatki, żeby mogły wrócić do mnie.
Do nigdy nie tracącej wiary, kochającej ponad każdą burzę matki.

 

Tak bardzo się bałam, gdy pierwszy raz usłyszałam, że zamieszkało we mnie jeszcze jedno życie. Gdy wyobraziłam sobie, że za kilka miesięcy, na świecie pojawi się mały człowiek, zbudowany z cząstki mnie samej.
Siedziałam w parku, niebo nadal miało niebieski kolor, słońce świeciło tak samo jak każdego innego dnia, śpiewały ptaki a wiatr, usiłował rozwiać strach. Strach przed nieznanym choć w głębi duszy, tak bardzo oczekiwanym. Patrzyłam na przejeżdżające nieopodal auta, na biegnących do pracy ludzi i myślałam, że niby wszystko jest nadal takie jakie było, choć doskonale wiedziałam, że właśnie wszystko się zmieniło. I gdy pierwszy raz, usłyszałam na badaniu, jak równo i głośno bije we mnie jeszcze jedno serce. Gdy trzymałam w dłoniach jego pierwsze zdjęcie, dotarło do mnie, że cokolwiek nie stanie się z moim życiem, ja już nigdy nie będę sama.
Bo macierzyństwo, oznacza brak samotności.

I przyszedł dzień, przed którym na początku dławiło mnie przerażenie, a który okazał się najpiękniejszą chwilą, jaką można w życiu przeżyć. Bo nie ma bardziej niezwykłego uczucia jak to, gdy ciszę przerywa płacz twojego dziecka. Ten pierwszy dźwięk, który mówi do ciebie – właśnie zostałaś mamą. Najważniejszą osobą w życiu tego maleńkiego istnienia, które mogłaś dotknąć i przytulić pierwszy raz.
Trzymasz je w rękach i wiesz, że uspokaja się, bo czuje, że nigdzie nie będzie mu bezpieczniej, niż w twoich ramionach. A potem mijają dni, miesiące i lata a ty coraz bardziej rozumiesz, coraz mocniej to do ciebie dociera. Zaczynasz dostrzegać coś, czego wcześniej nie wiedziałaś.
Że twoje największe marzenie, nosi imię twojego syna lub twojej córki. Że ma kolor twoich oczu, tak samo śmiesznie marszczy brwi, gdy się denerwuje, tak samo odkłada sztućce po skończonym posiłku. I tak samo gestykuluje, gdy z zapartym tchem opowiada, o dniu spędzonym w szkole.
I mimo wzlotów i upadków, cichych łez po kolejnej kłótni, mimo trzaskających drzwi i niepotrzebnie wypowiedzianych w nerwach słów i tak wiesz.
Wiesz, że to do ciebie wróci, gdy ktoś złamie jego nastoletnie, zakochane serce. To tobie opowie, jak bardzo się boi nadchodzących egzaminów, ciebie zapyta i ciebie będzie się radzić, jaki kierunek studiów obrać. A gdy starość namaluje zmarszczki na twojej zmęczonej twarzy, poda ci filiżankę z herbatą, okryje kocem i powie – nie bój się mamusiu, kiedyś ty zajmowałaś się mną, dziś to ja nie pozwolę, by czegoś ci brakowało.
Bo w oczach dziecka matka jest domem, gdzie zawsze pachnie ciepłym ciastem i talerzem gorącej zupy. Mama jest kimś, kto przegoni wszystkie nocne strachy. Mamusia jest dłonią, która delikatnie pogłaszcze po głowie, zabierając wszelkie smutki.

A teraz idź i spójrz na swoje cuda, bo każde dziecko, niewątpliwie nim jest. A zrozumiesz, że los nie mógł ci dać piękniejszego prezentu.

Bo droga Matko, jesteś jak ten alpinista, dla którego największą satysfakcją jest końcowy widok, tak piękny i niezwykły, że aż zapiera dech w piersiach. I mimo wyczerpania chce więcej, częściej. Chce przeżyć to, choć jeszcze jeden raz, bo tak niezwykłe jest to doznanie. A Ty przecież czujesz i przeżywasz to codziennie.

Wystarczy tylko, że popatrzysz na swoje dzieci….

Anika Zadylak
Mama.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.