– Początki były śmiesznie łatwe, ludzie wokół mnie odchodzili, przerzedzały się miejsca na oddziale, coraz więcej pustych łóżek, coraz więcej wspomnień. Tych, które zacierał czas i tych, które zostawały na lata. Dwóch takich przyjaciół miałem. Jednego za dzieciaka. Szybko go zabrakło, nagle ale przecież ona zawsze przychodzi nie w porę. Potem już jak byłem nastolatkiem. Miała brązowe oczy i zawsze powtarzała, że już się nie boi. Wychowała się na Hucie, miała twardy charakter, odeszła jak na prawdziwego, charakternego łobuza przystało. Po cichu. Bez pretensji. Wtedy oni po prostu znikali, wypierałem to, teraz po latach to wiem. Ale po stracie Olki zrozumiałem. Że nie ma co z tym walczyć, z tymi myślami, z tym zwątpieniem. Że to będzie wracać, próbować z nami sił. Trzeba to zaakceptować. I robić swoje. Paradoksalnie żyć. Najbardziej jak się da. Może dlatego już czekam, przykuty od ponad pół roku do łóżka ale już bez obaw. Z uśmiechem, bo śmiało mogę powiedzieć, że żyłem jak chciałem. I, że wcale się nie poddałem. Po prostu jestem świadomy, że już niedługo. Ale nie żałuję. Mieszkam w pięknym miejscu. W górach. Ponoć my tu jesteśmy bliżej Pana Boga. Byłaś kiedyś na góralskim pogrzebie? Smycki tak piknie grają.
Przypominam sobie taką scenę. 2009 rok, idę na Maciejową z kilkoma dzieciakami z oddziału. Spotykamy tamtejszych górali, serdecznych ludzi, zapraszają na ławeczkę przed swój piękny, drewniany dom. Starszy pan opowiada ile lat już tu i że z dziada pradziada. Kiwnął głową na Johnego .
– To twój? Bo oczy te same. Daj mu żyć. Wolności mu daj bo nic innego nie będziesz mogła zrobić. Tylko się zadręczysz.
Mój syn ma dziś 24 lata. Choć są tacy, którzy uważają, że źle robię , że na zbyt dużo pozwalam i potem są tego skutki. Ale pamiętam jego słowa wtedy w lipcu, kiedy ciemne niebo w ułamku sekundy spadło mi na głowę wraz ze zdaniem usłyszanym od doktora – Chyba już czas, żeby przy nim posiedzieć, bo teraz już może być różnie. A potem Patryk mi powiedział – Przewijały mi się obrazy. Jak niekończący się sen, podróż po moim życiu. I kurcze mamo, niczego nie żałuję. Pięknie było. Jak widać na tyle, że postanowiłem jeszcze wrócić i powalczyć.
– Potem już nie było ani śmiesznie ani tym bardziej łatwo. Świadomość coraz większa, choroba coraz bardziej uciążliwa. Przekładałem co chwilę umówione spotkania, sprzedawałem zakupione wcześniej bilety na koncert ulubionej kapeli, odkładałem na później plany. Odkładałem siebie i to tak cholernie kruche życie. Dlatego gdy przychodziła dobra fala, rzucałem się na nią. Jak serfer. Płynąłem z nią ile sił w wątłych już płucach. Spełniałem muzyczne marzenia, spałem w namiocie co o mało nie skończyło się zapaleniem płuc ale te wspomnienia potem pomagały mi znowu się dźwignąć, gdy kryzys. A jak mnie znajomi zawieźli nad morze? Z całym sprzętem, tyle godzin ale zawsze tak bardzo chciałem zobaczyć wschód słońca tam. Ty wiesz co to znaczy. A ja tak płakałem. Patrzyłem na tą wodę, jak styka się z niebem jakby już nic więcej tam nie było i pomyślałem wtedy, że mógłbym tu umrzeć. Bo tak pięknie. Ale szybko mi się przypominało w takich momentach, że jeszcze mam kilka spraw, kilka słów które chciałbym komuś powiedzieć. Wiesz, to trochę tak jest, że jak się żyje z wyrokiem tym najcięższym, to chciałoby się więcej i więcej się rozumie, selekcjonuje się te marzenia, bo wiesz, że nie starczy ci czasu choćbyś bardzo chciał. No i priorytety ci się wyostrzają. Pokory się uczysz. I faktycznie z czasem coraz mniej się boisz, może tylko ci trochę żal, że to już. No ale sam zawsze powtarzałem, że jeśli umierać to tylko młodo i pięknie.
– Pamiętam, że raz ojciec był na mnie zły dobre dwa tygodnie. W ogóle się nie odzywał, bo po jednym z takich wypadów z przyjaciółmi, skończyłem na antybiotyku najpierw w domu a finalnie w klinice. Parę przykrych słów wtedy padło. I z jego i z mojej strony. I w końcu przyszedł do ogrodu. Usiadł obok i zaczął mówić. Że strach potrafi malować w głowie złe obrazy, a gdy się kogoś kocha tak bardzo jak on mnie, to chciałoby się zrobić wszystko, żeby uchronić. Ale że gdy przeglądał moje zdjęcia bo koleżanka z pracy mu pokazała. – Boże synu. Ja nigdy nie widziałem cię tak szczęśliwego. Jakbyś normalnie oddychał.
I to nie jest tak, że zaraz po tym ojciec polał mi wódeczki i wysłał w siną dal ze słowami – Masz rację baw się synu. Ale zrozumiał. Również to, że nie da rady mnie ochronić przed wszystkim. Zwłaszcza gdy ja naprawdę nie mam żalu, jestem z tym od dawna pogodzony.
– Czasem mi przeleci jakaś myśl. Jak to będzie. Tam, po drugiej stronie lustra jak sama to kiedyś pięknie ujęłaś. Ale to tylko takie chwilowe, starałem się raczej skupiać na tym co mam, co mogłem jeszcze jakoś wykorzystać. Każdą lepszą chwilę, żeby jeszcze coś zobaczyć, jeszcze kogoś poznać, jeszcze raz się wzruszyć czy śmiać wraz z innymi do utraty tchu. Mieć namiastkę tego życia, żeby nie myśleć o tym, jakie jest podłe bo mukowiscydoza. Tylko jakie jest fantastyczne mimo niej. Że może gdyby nie ona to bym aż tak nie dostrzegał, nie doceniał. Nie złość się na swojego syna, kiedy zachowuje się mało odpowiedzialnie. Daj mu tę wolność, którą od pierwszego dnia narodzin zabrała choroba.
Powiązane artykuły
Czego jeszcze bym chciał? Kurcze ja już serio niewiele mogę, praktycznie nie wstaje, rodzina mnie otacza najlepszą opieką. Jestem sam tylko wtedy kiedy ja tego chcę. Ale chciałbym jeszcze raz wejść na górkę. Chociaż małą taką. Jeszcze raz poczuć to co wtedy. To poczucie, że świat jest taki piękny, że samo to , że mogłem tu być już jest cudem. Że było warto, nawet kiedy bolało. Nawet teraz kiedy tak naprawdę jeszcze nie chcesz odchodzić ale rozumiesz, że to już czas .
Trzy tygodnie później siedzę na plaży. Myślę o chłopaku z gór. Powiedział wtedy jeszcze.
– Jak myślę o śmierci? Jak już mówiłem, mieszkam w pięknym miejscu. Z mojego okna mam widok na góry. Widzę co rano jak słońce wschodzi. Myślę, że jak przyjdzie ten czas to ostatnim co zobaczę to zachód. Ten najpiękniejszy. Bo ostatni.
I dopiero wtedy zaczynam rozumieć, dlaczego to wschód słońca jest tym co zachwyca bardziej. Dlaczego jego tak wtedy zachwyciło aż zaparło mu dech. Bo budzi życie.
Spełniajcie marzenia.
I żyjcie. Najbardziej jak się da.
Pamięci Radka.
Człowieka, który żył jak chciał.
Anika